Tam byliśmy

Trochę zaopuściliśmy się w aktualizacji - ale nadrobimy . Byliśmy i niedługo Wam pokażemy zdjęcia z 
  • Chorwacja 2012
  • WIIELLLLKI wyjazd Lazurowe wybrzeże , St,Tropez , MONACO,CAN , ISOLA2000
  • Kolejna Chorwacja 2014
  • Bieszczady 2014
  • Rekord naszych TWARDZIELI - prawie 10 tyś km w 16 dni - Gibraltar 2014 przez Niemcy, Francja,Portugalia
Bieszczady 06.2014
Boczek , narazie bez nazwy , Gruby , Baśka i Matka stwierdzili że cudze chwalicie swojego nie znacie .. trzeba zobaczyć te pętle Bieszczadzkie. Często wody ciepłej brakowało , i okna łazienek były w ruchu ale oczywiście oba 50-cio latki są zawsze grzeczne i " jakby kiedy kady co to oni nigdy nika nic.." oj chłopcy chłopcy .

REKORD odważnych  10 tyś w 16 dni - GIBRALTAR 07.2014
Niniejszym potwierdzili ,że Lemon , Tasior i Mały mają wieeeeelkie i twarde ..............siedzenia.    Ale znamy tajemnice ,że jakby nie ich żonki to bali by się wyjechać nie widząc komina. Gocha , Benia i Ancia stwierdziły ,że wezmą i pokażą chłopczykom jak i gdzie się jeździ a sama jazda to w końcu przyjemność. 
Generalnie wielki szacun na razie panowie macie REKORD ale na razie !!! Kozioł coś zaplanuje i w końcu może coś wymyślą z Wanią - no kozły Wy nie dacie rady .....??

Chorwacja 05.2014

Rumunia 09.2013 wyjazd samych twardzieli
To był wyjazd dla odważanych , byli tacy co motocykle kleili gumami do żucia bo oczywiście Baśka powiedział że droga na skróty z Oradei do Devy jest już naprawiona a Gruby jako znawca Rumuni potwierdził. 
Pojechał z nami jeden taki co po powrocie sprzedał motor i kupił Jeppa



07.2013  FRANCJA
Piękny wyjazd zorganizowany przez zawsze szybkiego "Tasiora" oczywiście na kawę czasu nie było lub w biegu jak kto woli :-))) Wyjazd był o 3.00 a trasa

Wyjechaliśmy z lotosu i azymut był postawiony w Austri niedaleko GRAZ-u tam pierwsza noc . Oczywiście był jeden taki , który wszystkie owieczki zbłąkane przygarnął na swój kocyk i tym samym zorganizował sobie prywatny HAREM - zdjęcia będą
Rano nikomu się nie chciało wstać ale jakoś poszło , wyjazd do Piacenzy - Włochy - oj tam się działo TEQUILA była podawana w bardzo ciekawy sposób , a Baśka jak zwykle był grzeczny i poszedł spać o 21:59 a później na zdjęciach to fotomontaż .... Fucek oczywiście fucoł - reszta była wzorowa - włoska kawka i spać w labiryncie luster...
Rano wszyscy READY i GO do ISOLI 2000 - tu też dołożymy fotki

Znów trzeba wstać rano bo przed nami ST.Tropez, NICEA ,CAN i całe Lazurowe wybrzeże. Przez te dwa dni tutaj naprawdę kto chciał się po winklach wyjeździć to miał wielką szansę .
Z tamtąd wyjazd do Włoch i był jeden taki co przekonał niektórych ,że Zimne Piwko i Basen na zdjęciu potrafi wiele :-))))) Na CAMPING  VILAGGE PARADISO Domaso Como zjechali w końcu wszyscy.
Rano znów GO , trzeba wracać do domu - i kolejna nocka SALZBURG - nie salzerg bar...:-)
I oczywiście jak to z nami pogubili się wszyscy ... ale najważniejsze wrócili wszyscy szczęśliwie i w całości do domu

Rumnia 2012

Już niebawem relacje z tych i innych wyjazdów
Miętustwo  10.06. 2012

W czerwcu wybraliśmy się do naszych przyjaciół motocyklistów   na organizowany przez Nich  II Zjazd Motocyklowy w Miętustwie.
Pojechaliśmy do nich dzień wcześniej, zostaliśmy ciepło  przywitani i bardzo  miło spędziliśmy wieczór  przy grillu u Jacka i Ani  – głównego  organizatora  całego  pozytywnego zamieszania  :))………
W niedzielę dołączyła  reszta grupy „Zawsze Wolni” i już razem spędziliśmy cały dzień, ( ten parasol to ściema) – prawda Marku??? -:)
Najpierw  Gospodarze  zabrali  Nas na  długą i  piękną widokową  przejażdżkę  po okolicy.  Po  Mszy Św. Polowej na której   towarzyszyło hasło „ Niech łączy nas pasja i wiara” organizatorzy  pod przewodnictwem ks. Tomasza Steca  współorganizatora i  kapelana motocyklistów Podhala,  zaprosili  wszystkich  na  góralskie posiady  przy plebani parafialnej, gdzie był ciepły poczęstunek, wesołe gry i zabawy, góralska muzyka – OJ się działo….
Jadąc do Miętustwa w sobotę, coś  nam  brzęczało w motocyklu ( łożysko), wiec w niedzielę pod szczególną opieka przyjaciół wróciliśmy bezpiecznie do domu – dzięki chłopaki.
Za Gościnę bardzo dziękujemy  i do zobaczenia. Lewa w górę.
Artur i Ela








 Chorwacja 2012


         Chorwacja, kraj o wielu walorach turystycznych a naszym marzeniem było zobaczyć go z perspektywy siodełka motocyklowego – Objazdówka. Myślę, że nikt z naszej grupy  nie miał chwili wątpliwości, tylko jak opisać słowami to co przeżyliśmy i  widzieliśmy? Spróbujmy .  Już w Nowym Targu  „poczuliśmy” zalety jazdy bez klimatyzacji ;))
Wyjechaliśmy w sobotę  o  4:30 wyspani, świeżo pachnący  – po mały przepakowaniu bagażu- zastanawiając się, czy założyć kombinezony przeciwdeszczowe ( kropiło), a już w Chyżnym  jedliśmy jajecznicę na boczku w promieniach wschodzącego słońca i śpiewie ptaków. Ruch mały- super jazda.
W południe dojechaliśmy do Budapesztu – wybraliśmy drogę przez Stary Peszt aby co nieco  nacieszyć  oczy .Ukrop nie do wytrzymania. Marzenie?- duża kawa!!
Nad Balaton do pierwszego noclegu, dotarliśmy koło 18:00. Z Hotelu bezpośrednio wyjście nad jezioro i zimne piwo, ale żeby tam „być” trzeba pokonać płot i zamkniętą furtkę. Chłopcy, dżentelmeni  zdeklarowali się, że przez ten płot to nas przeniosą ;) I w momencie kiedy Gosia,- jako jedyna w sukience, dzielnie na plecach Marka pokonała płot i  dotarła do zimnego piwa, reszta ogłosiła, że furtka jest otwarta ;))  O 23:00 dotarł do nas 6- motocykl a na nim Tomo- prosto z lotniska z Norwegii.  Wyspani o  7:00 wyjechaliśmy  w  komplecie  w kierunku Chorwacji - wprost do  Rijeki . Naszym założeniem było przejechać całe wybrzeże – od Rijeki, do Dubrownika i to był dobry wybór. Po wjeździe  do  miasteczka byliśmy mile  zaskoczeni  tak dużą  ilością motocykli  -w  tym większość Polaków- na autostradzie tego nie widać, a jadąc przez całe wybrzeże mijaliśmy i dołączaliśmy do wielu grup – lub oni do nas ;)) Dla mnie, to było duże zaskoczenie.  Wybrzeże pokonaliśmy w 4- dni. Pogoda z dnia na dzień nas rozpieszczała  a  im bliżej Makarskiej – woda w Adriatyku cieplejsza. Na pierwszy noclegu nad morzem, Guru, choćby był lód na powierzchni , wejść musiał! A dla odwagi Anię z sobą zabrał i jak to ON mówi „ tak grzecznie na rączkach” do lodowatej wody wpadli.;))) Gospodarze bardzo życzliwi. Ogród, altana, grill – rakije czas spróbować……
Rano trochę  dłużej pospaliśmy – no… ja pospałam ;) i pojechaliśmy dalej w stronę Paklenicy – gór, gdzie nagrywany był film Vinnetou, widoki wzdłuż drogi - zapierające….
Wieczorem  dojechaliśmy do Trogiru – zjazd do miasteczka – oooochhh – inna sceneria – dalej kamienie, ale inne;) Jeszcze cieplej, jachty, palmy, ludzie życzliwi, uprzejmi - to oni tworzą cudowny klimat portowych kafejek. Nocleg tuż za Trogirem, oczywiście przy plaży ( w sezonie obsługa polska)  W Chorwacji nie ma problemu z językiem. Oni nie mówią po polsku, my nie mówimy po chorwacku,  ale wszyscy , wszystko rozumieją. W naszej grupie, większość z angielskim jakoś sobie radzi, ale w niektórych sprawach  dla nas wielkim wsparciem była Asia, zwłaszcza w Bośni, gdzie język jednak jest mało zrozumiały, a nasz angielski w niektórych sytuacjach mało się przydał , zwłaszcza na bocznych drogach.
W Bośni, w kraju w większości  islamskim, nie jada się wieprzowiny, a potrawy z kurczaka są rzadkością zwłaszcza w miejscowościach turecko- islamskich ( ortodoksyjnych – o piwie zapomnij), natomiast mięso z kozy można jeść pod każda postacią. Sposób sprawiania i przygotowania kozy na grilla jest  dość ciekawy, ale  to sobie darujmy….:)))
Islam – religia, jak każda, ale interpretacja Koranu doprowadziła do rozłamu na islam turecki, rosyjski, bośniacki. Bośnia po przebytej wojnie jest jeszcze bardzo zniszczona  i widać że odbudowuje się bardzo , bardzo powoli .  Powoli odradza się , a widać  to zwłaszcza  na odcinku- granica Chorwacka – Sarajevo, jak wszyscy jednogłośnie stwierdziliśmy – polski koniec lat 80-tych.  W Trbuk  poznaliśmy Jurija od którego dowiedzieliśmy się o prawdziwym codziennym życiu po wojnie. Opowiadał wiele o konflikcie islamu tureckiego z islamem bośniackim, na tle którego , między innym , wybuchła ta niepotrzebna wojna. Wciąż działa życie partyzanckie. Ortodoksyjne życie islamu tureckiego ogranicza Bośni  rozwój  międzynarodowy – w tym też  gospodarczy.
Tereny Medżiugorie - normalne miasteczko, ale dojeżdżając na miejsce objawień – następna niespodzianka. Ludzi ….tłumy. Ruch, zamieszanie, ale każdy w skupieniu  i z uszanowaniem, byle znaleźć miejsce do zaparkowania kilku maszyn -  i  znaleźliśmy ,ale w tym samym momencie spada kask Jankowi  do rzeki  i…..  dobrze  że woda w rzece nie  była wysoka. Była niestety nadzwyczaj  rwąca,  bo kask popłynął,  ale zatrzymał się na  środku koryta rzeki  na krzaku :)))
 Miejsce, gdzie stoi  metalowy krzyż,  z którego  wypływa  uzdrawiająca woda, robi ogromne wrażenie, a  zwłaszcza  ludzie, którzy w głębokiej zadumie czekają na kilka kropli. Wiara – taka radość, blask szczęścia  na twarzach wiernych  daje wiele do myślenia. Chciałoby się przysiąść na dłużej w tym gaiku i porozmyślać dłużej, niestety, my musieliśmy wyjechać  dalej w kierunku kanionu rzeki Neretva  gdzie już od granic Mostaru natura zaskoczyła nas po raz już…. Któryś.
Znaleźliśmy fajny nocleg koło Doboju  i musieliśmy się dobrze wyspać, bo czekał nas bardzo długi dzień powrotny.

Wnioski? Brać lokalną walutę – koniecznie.  Jeśli chce się zjechać z głównej drogi  , zresztą nie tylko, nie można zapłacić  kartą kredytową. Wszędzie można zapłacić euro ,ale przelicznik  jest porażający. Np. Autostrady - a to jest ciekawostka, jeśli euro , to przyjmują  tylko banknoty, ale wydają tylko kuny więc  z 20 euro, to tych kun  trochę jest. A przelicznik? – zgroza.

Zalety? – Maj – idealny na wycieczkę objazdową, nie za gorąco (choć gorąco;))), przed sezonem wszystko tańsze,  a w sezonie  nie chcą przyjmować,  nigdzie na 1-noc.

Rady? – jechać, jechać, jechać !!! objadać się tanimi i świeżymi kalmarami, i ośmiorniczkami, i kozą.






Rumunia lipiec 2011
Zdjęcia





 Rumunia i Alpy- druga grupa





Praga 2011
Zdjęcia





Norwegia Czerwiec 2010
Zdjęcia

2 komentarze: